Prawie już pływamy! Teraz wielki finał, kajakarski profesjonalizm i artyzm.
Tekst ten jest drugą częścią opisu techniki pływania kajakiem autorstwa doświadczonego kajakarza, podróżnika i wielkiego miłośnika kajaków składanych Świętej Pamięci Jarka Frąckiewicza.
Prawie już pływamy! Teraz wielki finał, kajakarski profesjonalizm i artyzm. Ćwiczenia, które nas czekają, to przechodzenie obok przeszkody: kamienia, słupa, pnia czy czegoś tam jeszcze. Nic bardziej banalnego i oczywistego być nie może. A jednak jest to sztuką .Z tego prostego powodu, że kajakiem pływa się tak jak zjeżdża na nartach po śniegu. Narciarz tylko się ślizga, a nowicjusz stacza się na jajo i jak na koniec nie upadnie, to jest bardzo z siebie zadowolony, myśli że już ”jeździ”. Kajak chodzi po wodzie zawsze tak jak ślizgająca się narta. To nie rower. Z tego powodu pływanie kajakiem to gra błędów. Nigdy nie ma przejścia doskonałego. W każdym z nich jest czegoś trochę za mało albo za dużo, co prawda można było próbować tak, ale może inaczej byłoby bardziej właściwe. Jak w siatkówce. .Pływanie kajakiem jest sztuką. Uczmy się jej tyle, ile się da. Ślizganie się zaczyna już podczas uczenia się prostych manewrów omijania przeszkód. Uczmy się ich pilnie, są niebywale potrzebne, tak się po prostu pływa. Składanka tych manewrów daje uciechę wiosłowania.
Nasze rzeki i rzeczki są na tyle czytelne, że bez trudu potrafimy je hydrologicznie opisać, nie znając terminologii, Wiadomo, że na zakręcie rzeki nurt jest najszybszy blisko zewnętrznego, wysokiego brzegu. Tam woda bije na brzeg, zrywa go, jest najgłębiej – to buchta .Ażeby było ciekawiej niech brzeg ten porastają krzaki, krzaczydła nawisające nad samą wodą. Zaś od wewnętrznej zakrętu: płyciutko a miękko, nierzadko zachęcający do przystanku piaseczek – to odsypisko, zwykle nazywane plażą. Tu prąd słaby, omal go nie ma, pojawiają się prądy wsteczne. Wpływając w zakręt, z reguły dostrzegamy u końca buchty leżące w wodzie gałęzie, powalone drzewa, jednym słowem różnorodne przeszkody .One dlatego tak się odkładają w tym miejscu, że za nimi, grodząca przykosa, kryjąca się pod lustrem wody góra piachu. Usytuowanie drzew, kamieni i różności w końcu głównego nurtu czyni wędrówkę kajakową emocjonującą .Hydrologiczne oznakowanie zakrętu rzeki przedstawia rys.5.
Nowicjusze zwykle wjadą w opisywany przez nas zakręt trzymając się nurtu, a ten zaniesie ich prosto na przeszkodę ,choć będą starali się co sił wiosłować ”prawą do przodu” .Kajak zamiast natychmiast skręcić w lewo, tylko się rozpędza i prawą burtą wali w przeszkodę. Prezentowane zdjęcia zrobiłem na Dunajcu, pouczająco ilustrują one tarapaty tych, którzy wiedzieli o pływaniu tyle, że po zakolu trzeba „płynąć środkiem”. Więc płynęli jeden za drugim środkiem, do miejsca, gdzie ”nic nie było”, a prąd ich znosił w krzaki i kolejno, załoga po załodze, kładli się w wodzie .Dalej wszyscy wynurzali się z odmętów i czołganiem pełzaniem gramolili się na wysoką buchtę. Ja zaś z drugiego brzegu, oparty rufą na odsypisku, fotografowałem sobie aż do znudzenia „Trzeba nam było iść bliżej lewej strony” komentowali. Zapewne, zapewne ,tylko jak iść bliżej lewego, kiedy prąd zwala na buchtę?. Teraz dopiero, po takich wyobrażeniach , możemy przystąpić do ćwiczeń i nauki omijania, „obchodzenia” tych najbardziej charakterystycznych przeszkód wodnych.
Miejsce do ćwiczeń wybieramy rozważnie. Zakręt musi być „czysty”, bez kończących go zawałów, przykosa niewidoczna, prąd słabszy, bez przesady – to ma być miejsce do nauki. Tam, gdzie z reguły powinna znajdować się przeszkoda, (na pewno coś jest na dnie), stawiamy jakąś bojkę, wbijamy tyczkę, no cokolwiek, co mogłoby takie niebezpieczne miejsce znaczyć. Z lewego brzegu siadamy do kajaka, jak to przedstawiam sobie na rys. 6 i rozpoczynamy naukę przepływanie obok przeszkody.
Przechodzeniu obok przeszkody metodą promowania się z rufy
Pierwsze, nam najbliższe ćwiczenie polega na przechodzeniu obok przeszkody metodą promowania się z rufy. Jesteśmy już po ćwiczeniach z promowania, stosujemy je już praktycznie, więc nowe zadanie jawi się jako powtórka z rozrywki.
Przyglądając się rys. 6, przepływanie odbywa się dwoma fazami. Wchodząc nagle nurtem rzeki w zakręt, od razu rozpoczynamy promowanie w lewo. To znaczy, lekko, jakby niechcący wykonuję „kontrę z prawej”, Pierwszy w tym samym czasie „lewą do przodu”. Kajak przystaje, dziób zwraca się w kierunku buchty, jeśli powiosłujemy trochę do tyłu, czujemy, że zaraz rufą otrzemy się o odsypisko z lewego brzegu. Prawa strona daleko, gdzie tu prąd? Płynąc jakby bokiem, będąc już w ześlizgu, zbliżamy się do bojki, którą za chwile mamy gdzieś „bardziej prawo z dziobu”. Teraz czas na drugą fazę, ślizgający się kajak trzeba „wyprostować” Pierwszy pociąga „prawym do przodu”, ja kontuję „z lewej” i po robocie. Przepłynęliśmy obok bojki cały czas kontrolując pływanie, my decydowaliśmy, kiedy, z jakiej odległości ominiemy przeszkodę. Woda nas się słuchała. To jest właśnie to, czego chcieli nasi nowicjusze – płynąć bardziej środkiem. Przepływanie obok przeszkód stosując promowanie rufą jest tak ślamazarne, spowolnione, że aż nudne.
Oczywiście, trzeba przechodzenie takie ćwiczyć z obu stron, tj. należy wybrać teraz zakręt rzeki w prawo. Zmieniamy więc miejsce. Jeśli zaś nie mamy ochoty na takie mozolne praktyki, starajmy się teraz już podczas marszu, kolejno pojawiające się zakręty pokonywać wg tej samej, jednej recepty. Osobiście zachęcam do ćwiczeń-zabawy. Dla mnie świadectwem opanowania tego promowania z rufy będzie umiejętność napłynięcia promowaniem na bojkę tak, by dotknąć ja dziobem przy równoczesnym obróceniu się rufą pod prąd. Następna faza ćwiczenia polegałaby już na ucieczce spod bojki promowaniem na prawo pod prąd. Możliwości wymyślania sytuacji służących udoskonaleniu umiejętności przepływania promowaniem z rufy jest nieskończenie wiele. Jest ich tyle ile zakrętów na rzekach.
Przy tym wszystkim cały czas pozostaje żywą jedna i ta sama trudność, o której wspominam nieustannie. Przyglądając się rys. 6 wiemy dobrze, że aby przystanąć i zacząć cofać się do tyłu, Pierwszy musi zacząć lewą do przodu, w więc jakby zacząć wiosłować na buchtę, na przeszkodę .Jeśli rzeczka mała, przeszkoda blisko a woda bystra, czasu na rozważania nie ma, stąd myśl, że należy wiosłować na nią, wydaje się być niesłuszną.. Moje głośne :”lewą, lewą” nie wiele początkowo pomaga. W przeciwieństwie do tej fazy, „prostowanie” przebiega spontanicznie, zwykle bez użycia słowa.
Choć ja sam staram się jak tylko mogę obok przeszkody schodzić promowaniem z rufy, to wiem, że nie zawsze to praktycznie jest możliwe, najczęściej sama woda wymusza niekiedy zastosowanie innej techniki. Dla mniej wprawionego jest ona jakby naturalną, oczywistą samo przez się, dlatego w różnym wykonaniu, zwykle ją oglądamy. Jest metodą nader skuteczną, ale wymagającą precyzji; albo manewr wykonuje się dobrze, albo czeka nas klapa.
PRZECHODZENIE „BURTĄ”
Ponownie schodzimy na nasze zakole, na którym w znanym nam miejscu tkwi tyczka. Manewr rozpoczynamy płynąc przy buchcie, tak jak nas w nią wrzuciło. Widząc co się dalej dzieje, teraz nie uciekamy na lewy brzeg, ale ustawiamy się prawą burtą, ześlizgiem do widniejącej przed nami przeszkody. To faza pierwsza. Zdecydowanie, ale bez paniki, bo zaczęliśmy wszystko wcześnie, Pierwszy uderza wiosłem „prawym do przodu”, drugi zaś w tym samym czasie, kontruje lewą .I dalej nic, patrzymy sobie jak nas niesie. Kajak ustawia się wyraźnie burtą do przeszkody, bokiem, ześlizgiem napływamy na nią. Jest czas na korektę ustawienia się. Zawsze jest lepiej, jak stajemy bardziej bokiem do przeszkody aniżeli mniej. Nie możemy tylko wyhamowywać prędkości. Trzymamy tak do miejsca, w którym bez jakiegokolwiek gadania wiadomo od razu, że trzeba „prostować”. W tym momencie, Pierwszy wykona zdecydowanie „lewą do przodu” a Drugi skutecznie, twardo skontruje prawą. Kajak wówczas wokół naszej bojki wykona omal ćwierć obrotu. Bojka od razu znajdzie się z tyłu po prawej. Przeszliśmy, szybko ale bezpiecznie. Tak jak zamierzyliśmy, przy samej przeszkodzie, gdzie woda gładka i jej najwięcej. Manewry opisane przedstawia rys 7. Tak się najczęściej pływa.
Nie wiem jak ten sposób pływania nazywa się, ja go w swojej praktyce określam hasłem: „burtą”. W wykonaniu spontanicznym, żywiołowym polega on ,zerkając na rys. 7, na wiosłowaniu co sił z prawa i wspomagania sobie sterkiem. Na wolniutkiej wodzie to działa, kiedy zaś zaczyna nas „nosić”, te dotąd skuteczne sposoby zawodzą, kajak zamiast upartego wiosłowania tylko z prawa, nie skręca a rozpędza się, nic tu po sterze. Dziwować się przychodzi znalazłszy się w wodzie. Tak wiosłowali wszyscy ze wspomnianych wyżej fotografii.. Nikomu nie wpadła do głowy myśl, że należy wcześniej „ustawić” się kajakiem na tyle bokiem do przeszkody ,by później, móc go spokojnie „wyprostować. Na Dunajcu nie ma trudnych miejsc, są natomiast takie, gdzie z góry wiadomo, kto będzie na nich leżał. Szereg zdjęć pt. ”Filar” pokazuje, że ucieczka spod filaru jest bez szans, jeśli wniosło nas tam płynących – niczemu niewinnych – nurtem. W takich miejscach stawia się na brzegu ratowników, by nieśli pomoc tym, wszystkim, którzy zamiast napływania burtą, po prostu wiosłują do przodu od strony grożącej im przeszkody.
W opisywanej operacji jest jeden ważny, przesądzający o wyniku moment. Chodzi znowu o Pierwszego. .Patrząc ponownie na rys.7 zgodzimy się, że wszystko zaczyna się od tego skręcania dziobem na lewo, ustawienia się prawą burtą do przeszkody, później czeka nas już tylko spokojne wyczekiwanie na manewr „prostowania”. Ale napływając tak prawą burtą na przeszkodę, Pierwszy zaczyna instynktownie za wcześnie wiosłować lewym do przodu, jakby chcąc „wyprostować” kajak. No bo jak, myśli sobie, mamy płynąć z dziobem nakierowanym na lewy brzeg ?Ja wówczas, przygotowany na to odzywam się: „nie dociskaj”. To logiczne, bo dziób nie może kierować się na prawo ,to psuje całą robotę. Naprawiając błąd, kontruję z lewa. Takie błędy uchodzą, dają się naprawić do czasu zapewne, wszystko zależy od rzeki.
Ta sama trudność powtarza się, kiedy rozpoczyna się faza „prostowania” napływającego burtą na przeszkodę kajaka. Najwięcej wody, najbezpieczniej jest przy samej przeszkodzie, czyste dno jest przy samym kamieniu. Trzeba nam zatem „prostować” kajak w taki sposób, abyśmy przechodzili „centymetr przy przeszkodzie”. Wyczekać należy ten ostatni właściwy moment, kiedy obracający się kajak omal nie dotknie burtą przeszkody, kiedy spienioną wodę opływającą kamień będę miał „pod pachą”. Mój Pierwszy z reguły takiej próby do końca nie wytrzymuje, spieszy się z manewrem „prostowania”. Moje „nie dociskaj’ jest zawsze spóźnione, przechodzimy obok przeszkody dalej, aniżeli należało.
Ćwiczenia dla zabawy napływania ześlizgiem „na burtę,” mogą być różnorodne, tak jak wszystkie pozostałe. Dla mnie wyrazistym sprawdzianem opanowania tej sztuki jest takie spływanie „burtą”, by można było na koniec uderzyć rufą o bojkę. Tak ustawialiśmy bokiem kajak, że w końcu rufa opadła, kajak obrócił się tyłem. A o to nam chodziło .Teraz ponownie, spod boi wiosłując dziobem pod prąd, promowaniem dochodzimy bezpiecznie do lewego brzegu.
Zakończenie samouczka musi być entuzjastyczne i twórcze. Widać jasno, że pływanie nie jest trudne, nie ma w nim żadnych tajemnic. Trzeba tylko je praktykować, to jasne .Ale zachowałem na koniec jedną mądrość .To co powiedziałem, to jeszcze nie wszystko, to owszem dobra szkoła ale jeszcze nie maestria. Osiągamy ją wówczas, kiedy stosujemy obie metody podczas przechodzenia złożonych przeszkód raz za razem, omal na przemian, jak rzeka wymusza. Wchodzimy w pierwszą przeszkodę jakiegoś przełomu z burty, by zaraz później, zależnie od sytuacji, rozpocząć promowanie rufą, i widząc co się dzieje, zadecydować jak dalej. Obie techniki wiążemy razem, jedna przechodzi w drugą. To jest właśnie ta sztuka wiosłowania. Do czegoś takiego należy odpowiedniej wody poszukać. Niemniej dla ćwiczeń, stwórz sobie Czytelniku taką sytuację na wodzie, by można było praktycznie tę przemienność technik zastosować. Będziesz już dobry.
prawa kontra prawa do przodu lewa kontra lewa do przodu